piątek, 9 grudnia 2011

przeciwko systemowi

   Ponieważ wszystkie dobre pomysły podobno przychodzą do głowy w łazience właśnie tutaj postanowiłem napisać co mam teraz w głowie. Może automatycznie ze względu na "wyniosłą atmosferę" tego miejsca zabrzmię chociaż raz bardziej inteligentnie niż zwykle? Cóż. Po tym co właśnie napisałem i przeczytałem głośno moje marzenia o inteligentnej wypowiedzi legły w gruzach.
   
    Dowiedziałem się kilka dni temu, że nie wszystko będzie takie proste. Moi drodzy, jeżeli chcesz założyć firmę musisz przygotować się na:

a) robisz to bez niczyjej pomocy
b) liczysz na szczęście
c) wierzysz w cuda?

Jeżeli mam być szczery to chciałbym bez niczyjej łaski unieść się honorem i dumą i zrobić to wszystko samemu. Bez proszenia się państwa/unii. Bo tak jest po pierwsze szybciej, a po drugie widmo zwrotu bezzwrotnej dotacji rozpływa się we mgle.

   Prawdę mówiąc to obawiam się tych wszystkich papierzysk, paragrafów, przepisów i deklaracji. Dlatego też chyba zdecyduję się na tą trudniejszą drogę.

Znowu chciałbym stąd uciec. Jak najdalej i jak najszybciej. Nie pozostaje mi nic innego jak podjąć decyzję i się jej trzymać choćby nie wiem co. Im jestem starszy (a ostatnio uświadomiłem sobie że niedługo kończę 21lat (pewnie niektórych to śmieszy)) tym bardziej chcę coś zmienić i zbuntować cały świat przeciwko choremu systemowi. Czy to są jakieś destrukcyjno-terrorystyczne zapędy?

wtorek, 22 listopada 2011

Ed znowu się rozwodzi nad życiem

                    Przechadzając się ulicami pełnymi obcokrajowców, biedaków, szkolnych prymusów i wielu innych, zastanawiam się czy są w swoich rolach szczęśliwi. Czy to co obecnie robią cieszy ich, czy mają plany, czy chcą tak żyć do końca. Odczuwam niepokój o przyszłość. Cholernie boję się jutra, tego co czeka za drzwiami. I nie rozumiem dlaczego to cholery przez wizjer widać tylko ciemność. Jakby los igrał ze mną zatykając paluchem obraz. Jestem zmęczony. Męczą mnie ludzie którzy mają same problemy. Męczą mnie ludzie którzy nie widzą sensu w tym co robią, ale z drugiej strony niczego nie chcą zmienić, bo to wymagałoby? No właśnie czego? Zmiany obecnego stanu na lepszy(/gorszy). Mimo to zmiany. Jeżeli jest źle to czemu akurat musi być gorzej? Co ma człowiek do stracenia, jeżeli nie ma "już nic".
                    No właśnie. Nie ma już nic - Jest tylko pustka i kilka groszy w kieszeni. Pora na zmiany. Po raz kolejny rzucę się na głęboką wodę i mam nadzieję że wreszcie się uda. Słodki smak niezależności jest moim motorem napędowym. Nuta satysfakcji podbita dumą. Przekonanie, że to właśnie chcę robić. Jeszcze nigdy nie byłem tak pewien zmian. Pozostaje mi tylko w połowie grudnia rozpocząć walkę z systemem papierowo-prawnym i nic innego nie stoi na mojej przeszkodzie... Chciałbym cały czas być tego pewien jak teraz. Jednak co jakiś czas gdzieś w tyle głowy rośnie myśl, że to wszystko i tak bezsensu. Szybko się jej pozbywam ale nie przeczę. Gdzieś tam jest. Z drugiej strony jestem mistrzem w zamiataniu problemów pod dywan, staram się tym nie przejmować i już.
                   Chciałbym podziękować za to, że nikt mnie nie wyśmiał i że wierzycie we mnie. Potrzebowałem tego jak nigdy, a każde kolejne pytanie o to jak mi idzie jest budujące. Dziękuję. Nie pozostaje mi nic innego, jak ruszyć się z tego niewygodnego czarnego krzesła i zacząć myśleć nad nazwą (dobra, robię to od 2miesięcy, ale to naprawdę trudne), logo i całą piarowską otoczką tego przedsięwzięcia. Przez ostatnie tygodnie nauczyłem się też nowej rzeczy - choćbyś miał najgłupsze i najbardziej nieprawdopodobne lęki i marzenia, to podziel się z nimi z innymi. To naprawdę pomaga. Tak. To naprawdę pomaga...


dziękuje Wam

niedziela, 23 października 2011

Jesień

Z racji tego, że minęły słownie DWA lata od kiedy jesteśmy razem z Magdą wybraliśmy się w podróż do "naszego starego miasta". Bielsko zmieniło się. Nie bardzo, ale coś się w nim niepokojącego dzieje... Ciągle roboty i prace remontowe powodują, że staje się niemożliwie sterylne. Ludzie są jeszcze bardziej szarzy niż kiedyś, a plastyka i muzyka już nie ma. Nowy rocznik nie wprowadza tego kolorytu. Wszędzie pełno tipsów i dresów. Alternatywność zniknęła bezpowrotnie, a w raz z nią zniknęły urocze knajpki ze starodawnym wystrojem i cudownymi filiżankami na herbatę. Nawet pizza w "naszej" pizzerii nie smakowała tak samo. Postanowiliśmy już nie wracać do Bielska. Pójdziemy dalej i zapomnimy o nim. Po prostu. Wszystko to wprowadziło mnie w zadumę. Zacząłem się zastanawiać nad tym miastem, jak bardzo byłem do niego przywiązany, a teraz nie wywołuje u mnie tych samych ciepłych skojarzeń. Miasto tworzą ludzie z którymi w nim przebywasz... Tych ludzi tam już nie ma. Cieszę się, że ludzie wracają do blogów, cieszę się że mogę znów oglądać ich zdjęcia. Mieć chwilę czasu. Jednym słowem - lato, a co za tym idzie sezon definitywnie zakończone, a ja mogę skupić się na sobie. Maszyna do szycia ruszy pełną parą, a aparat nie nadąży z zapisywaniem zdjęć na karcie pamięci. Książki nie będą piętrzyć się w stosie, a gazety i magazyny znów będą cudownie przemoczone parą z łazienki. To wszystko w akompaniamencie Florence, Bat for Lashes ale i Bon Iver i wielu innych. Taak, jesień to cudowna pora roku.

czwartek, 18 sierpnia 2011

lodowa kra

Czy gdy człowiek zaczyna wątpić powinien przestać? Odwrócić się, odejść w inną stronę i zapomnieć?
Codziennie przekonuje się jak bardzo w niektórych sprawach myliłem się. Codziennie czuje tą samą gorycz i żal - żal do samego siebie, że wcześniej nic nie zrobiłem. Stałem i patrzyłem jak powoli lód odrywa się od wielkiej masy i zaczyna dryfować aż po horyzont morza. Teraz gdy zauważyłem problem stoję na małym kawałeczku, odrobince. Kruchej warstwie, która niebawem stopi się od ocieplającej się wody. Ja wraz ze swoim strachem pójdę na dno, zachłysnę się problemami i utonę w ciemnej głębi.
Będąc kowalem własnego losu zrozumiałem jedno, że nie można mieć tylko marzeń i planów. Do realizacji potrzebna jest odwaga, której ja za krzty nie miałem, nie potrafiłem sam przed sobą udowodnić że warto.
Nie wiem co będzie teraz, nie wiem gdzie będę żyć, nie wiem co będzie dalej. Chcę się obudzić gdzieś indziej, gdzieś gdzie wreszcie poczuję się jak we własnym domu, którego już w tej chwili nie mam.

Potrzebuję wytchnienia, spokoju i ciszy,
tego czego kiedyś miałem aż nadto.

piątek, 22 lipca 2011

good

Czasem, ale naprawdę bardzo rzadko, mam dziwne przeczucia. Nie zawsze się to sprawdza, nie zawsze bezpośrednio dotyczy mnie, ale tym razem czuje coś. Dziwny wewnętrzny spokój, opanowanie, poczucie że wszystko będzie dobrze i tym razem wszystko od A do Z się uda. Mam dziwnie dobry humor, jestem roześmiany, słucham ludzi i staram się im pomóc w ich sprawach. Ta dziwna przemiana z jednej strony mnie cholernie przeraża, a z drugiej wydaje mi się że może po prostu etap buntu bezpowrotnie minął? Popijam miętową herbatę, siedzę przy barze w restauracji i delikatnie uśmiecham się do szklanej matrycy komputera. Sielanko trwaj!

Jestem gotowy na zmiany, jestem gotowy na kłody pod nogami. Już się nie obawiam i nie ma we mnie tego czarnowidztwa. Będzie co będzie i tego się na razie będę trzymać.

***
Bat for Lashes - Dark time (Demo) by Edek.c
"Wędrować będziemy dalej - Nieszczęśnicy.
W ciemnościach i w deszczu - my bohaterowie legend.

Usiądź i popatrz - choć na chwilę.
Zapamiętaj ten spektakl, byś wiedział - na końcu Swojej drogi spotkasz właśnie Nas." - 1 maj 2011

wtorek, 5 lipca 2011

someday

Kiedy dwoje młodych ludzi zamierza układać sobie życie na własną rękę usłyszy, że się im nie uda, że życie nauczy ich pokory i wróci do domu. Scenariusz tak stary jak kolorowe kino jednak jak to w starych filmach czekam na happy end. Pierwszy raz od nie pamiętam jak dawna nie jestem w restauracji rano, mamy wtorek, nie obudziłem się o 7:25 i nie ogarnąłem się w 20 min. Jest godzina 9:44, siedzę w bokserkach na bardzo niewygodnym krześle i słucham muzyki przez te wielkie srebrne słuchawki (zawsze wiedziałem że się do czegoś przydadzą!). Co będę robić? Sam nie wiem, może po prostu nic? Będę się snuł po mieszkaniu i słuchał muzyki...

Nadal nie podjąłem decyzji, nadal nie wiem co zrobić, ale nie jestem z tego powodu specjalnie załamany > góra kurzu pod dywanem nadal rośnie <. W pokera też grać nie potrafię.

niedziela, 26 czerwca 2011

hazard

Sezon ogórkowy rozpoczęty! Lato które wygląda jak wiosna tradycyjnie pokrzyżowało plany kąpiącym się na basenach odkrytych, wycieczkowiczom i grillującym. Nie ubolewam jednak nad pogodą, właściwie to nie wiem czy nad czymkolwiek ubolewam... Jeżeli powiem że nie mam zmartwień, to skłamie. Powiedzmy że zamiotłem je pod dywan. Na razie nie przeraża mnie, że kupka schowanych problemów zaczyna górować nad poziomem podłogi. To pierwszy czerwiec bez corocznych problemów, szczerze mówiąc liczyłem na jakieś sztuczne ognie, fanfary, a tu nic! Zastanawiam się czy ludzie boją się ze mną rozmawiać o tym co było i co dalej, czy po prostu opanowałem do perfekcji blefowanie? Może to jest wyjście?! Zostanę pokerzystą, blef to będzie moja broń, a gdy po kolejnej nocy wrócę do domu z małą walizeczką dolarów, ktoś będzie czekał za drzwiami z pistoletem z tłumikiem, albo lepiej! Z trucizną w małej strzykaweczce. Później napiszą w gazetach o młodym pokerzyście który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach nie zostawiając po sobie nawet garstki dowodów ponieważ spłonęły wraz z ciałem.


Szukam dalej, 12tys zł to nie jest kwota którą mogę przeznaczyć na edukację trwającą 2lata. To stanowczo za dużo jak na warunki które oferują...
firma vs. szkoła 1:0

Akapit powyżej (czy Wy też nie możecie robić akapitu Tab?) jest... sam nie wiem, jaki jest. Boję się decyzji którą będę musiał podjąć, a czym noce cieplejsze, tym bardziej uświadamiam sobie, że czasu coraz mniej - dywan nie pomieści takiej ilości śmieci. Pierwszy raz w życiu chciałbym żeby jakaś sytuacja, zupełnie losowa zadecydowała za mnie. Pierwszy raz w życiu uświadomiłem sobie jak mało wiem, ile jeszcze muszę się nauczyć. Magda wcale w tym nie pomaga, skupiła się na tym co będzie. Co wykreowała sobie w swojej głowie. Może to efekt "Sekretu"? Wizualizacja, która spowoduje nastąpienie kolejnych wydarzeń prowadzących do jej planu?

Tymczasem idę uczyć się grać w pokera...

czwartek, 2 czerwca 2011

wiara czyni cuda?

Całe życie wiedziałem że chce być swoim szefem. Chciałem tworzyć, zdobyć doświadczenie i być w jakiś tam mniej lub bardziej sposób znany, tego byłem pewien i nadal jestem. Pytanie jednak nasunęło się niedawno. Jak to osiągnąć? W prostej linii dotarłem w googlach do stron o dofinansowaniu nowych firm. To wszystko jest tak cudownie, nierealne że aż w to uwierzę! Pojadę tam, dowiem się wszystkiego i przekonam się czy to co chcę robić ma sens w oczach urzędasów. Oczywiście, że nie będę milionerem. Jasne, nie będzie łatwo, ale myślę że warto podjąć tą próbę, bo nic nie tracę (poza kolejnym rokiem). Żebym przypadkiem nie popadł w rutynę, zajmę się też szukaniem czegoś "kształcącego", czegoś co nie pochłonie mojego czasu 24/7, ale będzie wiązało się z tym co chciałbym robić w przyszłości. Jeżeli inni mogą to ja też, to jest moja myśl przewodnia i jej się będę trzymać.
Amy Winehouse - Help Yourself by diogenesringo
Wszystko to takie pozytywne. To snucie planów i posiadanie ambicji. Czyżbym znów w to uwierzył? Po tak długim czasie wróciło do mnie to "życie twórcy", ten moment gdzie wreszcie chcę coś zmienić, a nie tylko biadolić. Pomyślcie czasem o mnie, może to coś pomoże? Ja w to wierzę i o Was też często rozmyślam.

poniedziałek, 23 maja 2011

sam nie wiem

"Śmierć - nagroda ludzi spełnionych. Grzesznicy natomiast cierpieć będą wiecznie. Sprawiedliwość da im długie i okrutne życie. Będą upadać i kaleczyć się, gdy będą umierać ktoś ich uratuje, a im dłuższe starania tym więcej porażek i klęsk.

Szczęście przychodzi wtedy gdy ma się już wszystko. Nim zauważysz ten fakt - odchodzisz. Giniesz w otchłani ziemi, tam gdzie wykopią Ci grób. To tak proste, zrozumiałe i ciągłe, a jednak nie dla wszystkich dostrzegalne.

Życie składające się z oczekiwania na śmierć lub szczęście nie ma większego sensu, to nie jedyne stany człowieka. Jednak niektórzy chcą by tak było. Pragną by świat był prosty, czarny lub biały, bez palety barw, uczuć i stanów. Jacyż to ludzie puści i płytcy! "

środa, 11 maja 2011

elektroniczny list

Do naszego leniwego i zupełnie pozbawionego barwności miasteczka zawitało lato. Drzewa są zielone, ptaki odprawiają poranne koncerty, o 5rano jest już całkiem jasno a słońce i temperatura pozwala na chodzenie tylko w podkoszulkach. Dzieci biegają i jeżdżą na rowerach a psy i koty wynajdują najbardziej nasłonecznione miejsca by poddawać się błogiej drzemce.

Pisząc to gryzę wykałaczkę (strasznie uzależniające i wcale nie staram się z tym walczyć) i ot tak siedzę na tarasie. Patrzę na drzewa, wodę i zastanawiam się po raz kolejny co będzie dalej. Czy i tym razem "jakoś to będzie" czy może scenariusz skończy się dla mnie nieszczęśliwie. To oczekiwanie powoli mnie zabija, gasi moje ambicje, niszczy wenę. Jeden człowiek zadecyduje o mojej najbliższej przyszłości, a ja nie mam na to żadnego wpływu. Za każdym razem gdy otwieram pocztę i widzę na pasku cyfrę w nawiasie i hasło "Odebrane" boje się i denerwuje. Boje się że odpowiedź będzie negatywna a denerwuje się gdy jej nie ma wcale. Pogodzę się z tym jeżeli mi odmówią, poszukam czegoś innego, nie mam zamiaru się poddać, nie teraz, nie gdy mogę wreszcie rozwinąć skrzydła i odejść.

niedziela, 1 maja 2011

Cyrk

Usiądź i popatrz,
przedstawienie trwa,
syreny wodzą swym głosem,
Lwy ryczą a bicz przecina powietrze niczym dziki ptak,

Usiądź i popatrz,
Przedstawienie trwa.
Siłacz już pręży swe muskuły,
baleriny tańczą coraz szybciej.
A Ty usiądź i patrz, niech ten występ będzie nasz.

Chwila, po chwili,
płomień po śpiewie,
śmiech po płaczu,
umierasz powoli.
Wybijam na stole z kryształu takt.

W mym cyrku bywa się tylko raz.
Ja człowiek w cylindrze, czarnym błyszczącym - zapraszam.
Niech dech twój zabierze wiatr.
Więc usiądź wygodnie i czekaj
na ostatni akt.

Nim syrena zaśpiewa ostatni wers,
Ty już będziesz leżał i tylko w oczach Twoich pozostanie śmiech.
Gdy już światło zgaśnie,
muzyka ucichnie, przesuniesz się w Cień.
Twa podróż w nieznane znajdzie swój kres.
W mym cyrku zostaniesz.
Na zawsze.

***

Wędrować będziemy dalej - Nieszczęśnicy.
W ciemnościach i w deszczu - my bohaterowie legend.

Usiądź i popatrz - choć na chwilę.
Zapamiętaj ten spektakl, byś wiedział - na końcu Swojej drogi spotkasz właśnie Nas.



____________________________________________________________
1maj i co? Wiem że słabe, wiem że nudne
cały ja.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Wilderness

Jadąc rano do Magdy uświadomiłem sobie nagle że jest już bliżej niż dalej do lata. Uderzyła mnie zieleń drzew, soczystość kolorów trawników okolicznych sąsiadów i latające tu i tam motyle i pszczoły. Nie spostrzegłem kiedy to wszystko eksplodowało zielenią. Jednak mimo to pojawiła się ta nostalgiczna nuta. Co roku w okolicach maja przychodzą mi do głowy różne rzeczy. Naprawdę nie wiem dlaczego ta zieleń na drzewach działa na mnie w ten sposób, większość ludzi cieszy to że jest już ciepło, słonecznie mnie to jednak wręcz dołuje. Uświadamiam sobie chyba fakt że znowu mnie coś ominęło, czas uciekł, nie pozwolił się zatrzymać i pożegnać. A ja chociaż jestem coraz to starszy popełniam kolejne błędy i potykam się o własne nogi.



Siedzę w biurze, słucham Bat for Lashes a za oknem słyszę tylko nieregularny szum samochodów jadących główną ulicą w kierunku Krakowa. Ściągam wszystkie myśli do dwóch równych rzędów i staram się je policzyć. Chcę mieć kontrolę nad czymś co jest nie do końca zdefiniowane przez naukę. Oczekuję samodyscypliny a jednak wciąż sobie odpuszczam, chcę iść do przodu, a jednak rozpamiętuje stare sprawy. Nie tak wyobrażałem sobie życie mając 20 lat. Prawdę mówiąc to chyba nigdy nie myślałem że to się tak skończy. Byłem pewny że się uda, ale samotnie. Nie udało się, ale nie jestem sam. Czasami zadaję sobie pytanie czy tak jest lepiej. Czy jestem naprawdę szczęśliwy żyjąc chwilą, a nie tak jak kiedyś planami na przyszłość.

Cóż mimo to że piszę te słowa na własnym komputerze, w kieszeni mam nowy telefon który w przeciągu miesiąca zamienię na kolejny jeszcze lepszy, a obok leżą kluczki do samochodu zatankowanego do pełna jakże luksusowo drogim paliwem i okulary o których zawsze marzyłem to czuję się niespełniony. Zupełnie nie mogę pojąć dlaczego. Mam wszystko to co chciałem, kocham i jestem kochany, jednak ciągle czuję pustkę.

Za oknem właśnie zobaczyłem błyskawicę, uderzyła niedaleko. A gdyby tak trafił w coś innego...

czwartek, 7 kwietnia 2011

praca*

Znalezienie sobie zajęcia która wygląda w 70% tak, że siedzę i odbieram telefony przy własnym komputerze to na pewno nie jest szczyt marzeń tak samo jak pozostałe 30% które spędzam w leciwym już żółto-złoto-sraczkowato-beżowym Citroenie Berlingo '99, ale fakt że za to siedzenie ktoś mi płaci mocno zmienia postać rzeczy i czyni z niej jedną z podejrzewam lepszych spraw które mnie spotkały ostatnimi czasy. No i jeszcze fakt jakby nie było praca jest u "rodziny" (formalnie nie, ale spirytualnie [nie wiem czy takie słowo istnieje] już na pewno tak). Nie ma więc na co narzekać. Jasne mało to ambitne i twórcze, ale od czegoś trzeba zacząć, jakoś się dorobić tych kilkunastu willi rozrzuconych po świecie i drogich samochodów. Reasumując. Do wszystkiego można dość a że droga czasem bywa wyboista i pod górę... cóż takie jest życie.
Poza tym myślałem że będzie tragicznie, że w ciągu roku po zdaniu prawa jazdy ktoś mnie stratuje, zabije, podpali, ale nic takiego się nie stało. 30 marca minął rok od kiedy mam papierek w portfelu i wszystko jest ok. Jasne to że żółto-złoto-sraczkowato-beżowe Berlingo pod wpływem upływu kolejnych kilometrów jest coraz to bardziej wskazujące do gruntownej naprawy/wymiany na nowy ale nie wpływa to na mnie destrukcyjnie. To francuski cud techniki! 190 428km przebiegu bez większych awarii! To się chyba nawet projektantom tego auta nie śniło! Przywiązałem się do tej kretyńskiej pozycji za kierownicą, zacinających się drzwi przesuwanych, bezużytecznego zamka klapy bagażnika, idiotycznego koloru foteli, pasów i elementów wnętrza (dziwny odcień zieleni, coś jak banknot 100zł) oraz drążka skrzyni biegów który żyje czasem własnym życiem i nie pozwala na wrzucenie wstecznego lub uczucie że grzebiemy kijem w piasku... Teraz już wiem co miał na myśli Clarkson gdy mówi o przywiązaniu do samochodu. Trochę to śmieszne, bo zawsze uważałem że samochody są ładne, albo beznadziejne, albo to Volkswageny**. Teraz patrzę na to w inny sposób, bardziej emocjonalny. Koniec tego, bo zaraz dojdę do wniosku że żółto-złoto-sraczkowato-beżowe Berlingo jest boskie i nie należy go wymienić na nowy.
Skąd u mnie nagła wylewność? Cóż może to kwestia że nie mam nic do roboty? Może że po prostu czuję taką potrzebę? Ważne że coś w tej mojej rozczochranej głowie się dzieje, używam mózgu, nie dopuszczam do zaniku. Odzyskałem swoją ulubioną książkę, co prawda nie konkretny egzemplarz, który nadal znajduje się w Skoczowie, ale kupiłem przez allegro dokładnie takie samo stare wydanie. Więc oby taka sielanka trwała...

* to celowa i sensowna czynność, właściwa tylko człowiekowi, tworząca nowe dobra i wartości, zmierzająca do zaspokojenia rozmaitych potrzeb ludzkich oraz mająca określoną społeczną doniosłość.
** uważam że ta firma produkuje pojazdy, które są pozbawione emocji, stylu i większego sensu

niedziela, 3 kwietnia 2011

"Życiowe sprawy"

Dziś będzie przyziemnie i chyba trochę śmiesznie. Z racji tego iż zbliża się wielkimi krokami lato postanowiłem coś z sobą zrobić. Ponieważ w sklepach jak na złość wypłaty zostawić nie mam na co muszę zacząć wracać do ubrań starszych (czytaj mniejszych). Czyli czas na to by pozbyć się zimowego tłuszczu (pisząc to jem KitKat'a w białej czekoladzie) i z 75kg zejść niżej, dużo niżej. Ponieważ już raz straciłem 10kg na wadzę wydaje mi się to teraz dużo prostsze. Jasne. Wtedy spalałem tłuszcz nagromadzony przez lata, teraz nie do końca... Fakt że po 5 dniach od kiedy postanowiłem się stracić zimowe "odzienie" ważę już 71,1kg buduje. Nawet bardzo! Spodnie które kupiłem w zimie zaczynają potrzebować paska, który w tej chwili też jest za duży i pełni jedynie funkcje estetyczne! Co będzie dalej? No cóż, skoro już jest cieplej, można ubrać coś luźnego i rano pobiegać dla rozrywki i zdrowia, bo o siłowni mogę zapomnieć przynajmniej do czasu kiedy będę pewien że jakiś dzień mam zupełnie wolny. Pozostanę przy swoich domowych przyrządach.
Pomyślcie tylko, że wszystko jest spowodowane krachem w sklepach! Motywacja by móc zapiąć się bez problemu (czytaj bez delikatnego napięcia na brzuchu) w koszule w rozmiarze S o kroju 'slim fit' która wisi bezczynnie w szafie jest ogromna! Mam nadzieję że im będzie cieplej tym lepsze ubrania pojawią się jednak na półkach. Ileż można nic nie kupować gdy ma się nieuleczalną chorobę jeszcze nie do końca nazwaną przez naukę. Już mnie nosi. Zaczynam szukać czegoś co będzie uzupełnieniem tej pustki. Może buty? Może słuchawki? Może coś bezużytecznego i zupełnie beznadziejnego? Cokolwiek?! Pokus jest wiele, pozostaje jeszcze prezent urodzinowy dla Magdy, która odnoszę wrażenie nie spodziewa się niczego (bo rzekomo wcześniej kupiłem jej buty). Pójdę jednak za ciosem i coś wymyślę! Coś naprawdę fajnego i choć wiem że ona pewnie chciałaby buty prosto od Christiana Louboutin model Bianca, Alti pump lub Daffodile (w których by się na pewno zabiła, bo mają 16cm obcas) to na to jeszcze musi poczekać.

poniedziałek, 21 marca 2011

Zbyt mało czasu, zbyt wiele pytań

Zobaczyłem się dziś z tatą. Nie pamiętam kiedy widziałem się z nim ostatnio, nie chcę nawet sobie o tym myśleć - to było zbyt dawno by publicznie się do tego przyznać. Porozmawialiśmy jak nigdy nic, jak gdybyśmy widzieli się wczoraj wieczorem i bardzo się z tego cieszę jednak coś mnie ukuło. Mieszka teraz sam ma swojego kota i rybki, ma kuchnie, ma szafę, żyje jak człowiek. Nie wie jednak co dzieje się u innych.Ma "swoje życie" które jak widziałem układa się. A może tylko mi się tak wydaje? Nie zapytałem czy jest szczęśliwy, zbyt bardzo byłem pochłonięty tym by paplać, gadać i śmiać się. Tak jak kiedyś. Miałem mniej czasu niż zakładałem, muszę to jak najszybciej powtórzyć.
Tak naprawdę nigdy się nie pogodzę z tym, że tak to wszystko się skończyło. Mam cholerny żal. Do nich, do siebie. O wszystko. Najgorsze jest to, że nigdy tak naprawdę się tego nie dowiedzą. Nie odważę się. Wiem, że nie ma sensu niszczyć tego co stworzyli bez siebie. Nie wejdę z buciorami i nie podepczę tego.
Chciałbym przejść już etap gdzie ciągle są wyboje. Chciałbym być już na tym równym odcinku, choćby pod górę, ale bez osuwających się fragmentów...


genialna piosenka

poniedziałek, 14 marca 2011

rozmowa

    Po wczorajszej rozmowie w CoffeeHaven z McQueen'em nie doszedłem do jakiś zadziwiających wniosków. Umocniłem się w przekonaniu, że mam wiele planów tylko z realizacją bywa w moim przypadku różnie. Wiem też teraz, że potrzebuje od czasu do czasu zniknąć, przestać się przejmować tym co dzieje się tutaj i po prostu pogadać z kimś kto ma inne problemy, zajęcia czy pasje. Wszyscy wkoło robią to, na co mają ochotę, więc dlaczego ja mam robić inaczej? Czas na zmiany lepszy się już nie trafi, wejście w kolejną dekadę życia będzie moim zdaniem idealne. Doszedłem do wniosku, że nie chcę obchodzić hucznie swoich dwudziestych urodzin, szczerze mówiąc chciałbym by były normalnym dniem. Bez tortu, świeczek i życzeń. To śmieszne, ale to pierwsze urodziny z których się nie cieszę. Liczyłem że gdy już będę w takim wieku coś już będę wiedzieć, a prawda jest taka że nadal nie wiem nic! Czy człowiek im starszy tym mniej mu zależy? Zaczyna myśleć o tym że się starzeje?
   Może to kwestia tego, że znów świeci słońce, a może tych urodzin? Nie wiem, dlaczego zaczynam o tym myśleć w ten sposób.

piątek, 4 marca 2011

   Mając świadomość że jutro będę miał cały dzień wolne jest trochę przerażający. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak było. Możliwości mam tak dużo, że sam nie wiem od czego będę chciał zacząć! Wiem, to śmieszne, ale może tak naprawdę okaże się że wcale nie potrzebowałem wolnego czasu, bo będę się nudzić (to całkiem prawdopodobny scenariusz). Może jakaś wycieczka po ciucholandach? Jakiś wypad do galerii? Cudownie... a może nie?!
   Po przeczytaniu tego, co napisałem ostatnio, zaczynam się zastanawiać czy wiem dokładnie czego chcę. Dziś przyszedł mi do głowy kolejny pomysł. Muszę chyba zacząć spisywać je na kartkę, bo jak tak dalej pójdzie to nie wybiorę wcale.

  Z bardziej życiowych spraw. Ile może k*%& trwać zima na południu Polski?! Jest marzec, pora na słońce i 10C które pozwalają na zmianę grubych kurtek, na coś chociaż odrobinę mniej krępującego ruch. No i to drapanie szyb co rano w samochodzie! <sic>

poniedziałek, 28 lutego 2011

nareszcie

   Zaczynam pisać któryś dzień z rzędu, za każdym razem obiecuje sobie że to dociągnę. Zawsze jednak albo coś mi się skasuje, albo stwierdzę że mi się nie chcę i tak dzień po dniu.

  Coraz poważniej myślę nad tymi wszystkimi genialnymi pomysłami które zrodziły się w mojej głowie. Czy uda mi się połączyć mieszkanie gdzie indziej, szkołę i ten właśnie pomysł! Nie wiem czy nie jestem zbyt ambitny. Chciałbym żeby po prostu się udało, żeby jakoś to poszło i wszystko było super. Staram się nie dopuszczać do siebie myśli o tym że coś pójdzie nie tak. Pełen optymizm?

  Żeby nie było tak słodko i różowo dotarło do mnie że za 19 dni przestanę być dziewiętnastolatkiem. Już nie będzie naście i nigdy nie będzie, przekroczę próg który był dla mnie zawsze odległy i niedostępny. Wiedziałem że 18 urodziny przejdą bez echa, ot tak. Mam dowód i mogę zrobić prawo jazdy. Natomiast nie wiedzieć czemu 20 urodziny zawsze były tym co mnie rajcuje i przeraża zarazem. Wiedziałem że ten wiek łączy się to z przeprowadzką, pracą czy zupełnie nowym otoczeniem, ale nigdy nie chciałem sobie tego wyobrażać, zupełnie jakbym się bał czy wszystko pójdzie po mojej myśli. Może ja tylko tak do tego podchodzę, a może to normalne podejście każdego człowieka w tym wieku? Nie wiem, chyba nawet nie chcę wiedzieć. Grunt że nie tracę chwili, żyję pełną piersią i cały czas chcę iść do przodu. Nie spowalnia mnie nic, tylko i wyłącznie ja decyduję o swoim losie. Mogę wreszcie powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Jasne wiele mógłbym jeszcze zmienić ale na wszystko przyjdzie pora. Wierzę w to.

piątek, 11 lutego 2011

Zegar

Czas płynie. Wskazówki zegara przesuwają się w prawo, sekunda po sekundzie, minuta po minucie. Tracąc każdą chwilę, ulatania się umysł i dusza. Gdy praca serca powoli ustaje, wdechy powietrza są coraz ostrzejsze. Tlen wdziera się w układ, rani swym odorem komórki i tkanki. Walka jest heroiczna, niesprawiedliwa. Wszyscy zniknęli, słychać tylko niedokręcony kran, wodę uderzającą w stalową powierzchnię. Cichy szum wiatru, gałęzie uderzające w szyby wysokiej kamienicy. Na ulicy stukot kół w oddali słychać ujadanie psa. Miasto zasypia, spowite gęstą mleczną mgłą. Gdy powieki opadają, a powietrze coraz trudniej dostaje się do płuc pojawia się myśl że to już zakończenie. Powolny proces dobiega końca, rzeczywistość zaciera się z imaginacją. Pojawiają się płomienie, parzą niczym lód, niszcząc kolejne obszary układu. Cisza podszyta strachem zalewa na wpół przytomny umysł. Lęk przed nieznanym, obawa o czas, który biegnie nieubłaganie. Zegar tyka coraz wolniej, nierównomiernie, urwane dźwięki, poszarpane sekundy. Czas przestał biegnąć, zatrzymał się.

wtorek, 11 stycznia 2011

   Znalezienie miejsca na ziemi jest trudne, to pewne. Czy warto się poświęcić i zamieszkać tam gdzie zawsze ktoś tego pragnął? Cóż, to skomplikowane. Nie zastanawiałem się nad Stanami, nigdy nie myślałem o nich poważnie. Nie ciągnęło mnie do nich, bo i po co? Amerykański sen do mnie zupełnie nie przemawia. Przeraża mnie ich podejście do prawa, to że policjant musi wiedzieć wszystko, nawet jaki kolor masz majtek i akurat dlaczego we wtorki są zielone, obsesja na punkcie narodowości i patriotyzmu. Ogólnie mówiąc Amerykanie zawsze kojarzą mi się źle. Rozumiem że stereotypy stereotypami, ale jakoś nie chcę uwierzyć że inaczej to wygląda gdy się tam już jest. Gdybym mógł to tłumaczyłbym sobie, że nie mogę tam po prostu pojechać, bo nie dostanę wizy, ale dostanę ją bo mam tam rodzinę, więc to nie może być wykręt. Nie boję się wyjazdu, chyba po prostu nie chcę tam jechać. Nie lubię takiego klimatu, nie cierpię prostych dróg, braku zakrętów, monotonności. Te wszystkie cechy kojarzą mi się z Ameryką.
  Cóż z tego, że ja znalazłem sobie zajęcie od października, skoro Magda cały czas powtarza że pakujemy się we wrześniu i znikamy. Nie wiem, czy potrafię powiedzieć, nie akurat w tej kwestii. Powinna poczekać? Może ja powinienem zmienić plan? Te życiowe pytania, zaczynają mnie dobijać, co więcej męczyć. Ileż można być tak niepewnym i na walizkach? To się musi skończyć i to jak najszybciej.

niedziela, 2 stycznia 2011

   Kilkanaście godzin temu każdy z nas stał się starszy, czy taki się czuje? No cóż, fakt że w tym roku przypadają moje 20 urodziny trochę mnie przygnębia. Parę lat wcześniej miałem inne plany, inne pragnienia i widziałem się w zupełnie innych rolach. Życie jednak pokazało i zapewne jeszcze nie raz pokaże, że plany, a realizacja to dwie różne sprawy
   Jasne że nie będę się ciął z tego powodu, bo przecież nie o to w tym chodzi jednak pozostał ten niesmak. Ta gorycz, że nie udało mi się zapanować nad wszystkim. W tym miejscu zazwyczaj zacząłbym szukać winnych, ale nie tym razem. Mam świadomość tego że nikt mi w tym nie "pomógł". Do wszystkiego doszło bo nie miało wyjścia tylko i wyłącznie moja wina. Taak, świadomość popełniania błędów opanowałem już do perfekcji, teraz pora coś zmienić w ich kwestii.