Do naszego leniwego i zupełnie pozbawionego barwności miasteczka zawitało lato. Drzewa są zielone, ptaki odprawiają poranne koncerty, o 5rano jest już całkiem jasno a słońce i temperatura pozwala na chodzenie tylko w podkoszulkach. Dzieci biegają i jeżdżą na rowerach a psy i koty wynajdują najbardziej nasłonecznione miejsca by poddawać się błogiej drzemce.
Pisząc to gryzę wykałaczkę (strasznie uzależniające i wcale nie staram się z tym walczyć) i ot tak siedzę na tarasie. Patrzę na drzewa, wodę i zastanawiam się po raz kolejny co będzie dalej. Czy i tym razem "jakoś to będzie" czy może scenariusz skończy się dla mnie nieszczęśliwie. To oczekiwanie powoli mnie zabija, gasi moje ambicje, niszczy wenę. Jeden człowiek zadecyduje o mojej najbliższej przyszłości, a ja nie mam na to żadnego wpływu. Za każdym razem gdy otwieram pocztę i widzę na pasku cyfrę w nawiasie i hasło "Odebrane" boje się i denerwuje. Boje się że odpowiedź będzie negatywna a denerwuje się gdy jej nie ma wcale. Pogodzę się z tym jeżeli mi odmówią, poszukam czegoś innego, nie mam zamiaru się poddać, nie teraz, nie gdy mogę wreszcie rozwinąć skrzydła i odejść.
3 komentarze:
przypomniałeś mi o istnieniu bat for lashes, dzięki,
nie ma to jak komentarz niezwiązany z treścią XD
A uchylisz nam rąbka tajemnicy i powiesz na jaką wiadomość czekasz? ;p
btw. chyba od roku po raz pierwszy mi się śniłeś, powiem tak WTF... ale zabawny był.
zmieniłabym tylko ostatnie słowo - na "odlecieć" ;) będzie dobrze :*
Prześlij komentarz