środa, 29 lutego 2012

choose your last word

     Powoli bez zbędnego pośpiechu kieruje się do zrealizowania swojego planu. Jestem opanowany, spokojny, wyciszony. Wszystko idzie po mojej myśli i cudownie los mi sprzyja...
Nie, dość! Wcale tak nie jest i wczoraj wracając z Krakowa samochodem w deszczową noc to sobie uświadomiłem. Spotkałem się z McQ, który opowiedział mi, że mając wszystko czego chciał i tak jest nieszczęśliwy. Ileż ludzi jest w tej samej sytuacji. Bezsensowność tej sytuacji jest porównywalna do bezsenności. Walczysz ale w gruncie rzeczy liczenie baranów i tak nie pomoże, bo albo nie uśniesz wcale, albo zrobisz to nad ranem.

  
  Jadąc samochodem myślę o różnych sprawach, Magda zawsze śpi po mojej prawej stronie i niczego nieświadoma słucha moich rozważań. Dochodzę wtedy do wielu czasem dziwnych refleksji. Snuje plany na przyszłość, myślę o tym co mnie już spotkało. Fascynujące jak człowiek potrafi być głupi, by mówić sam do siebie... Albo oczekiwać że ktoś śpiący obok odpowie na zadane pytanie. Te "rozmowy" czasem dają mi zaskakujące efekty w postaci wielu jeszcze bardziej pokręconych pomysłów na życie i to jak je sobie jeszcze utrudnić. 

"Come and take a walk on the wild side  
Let me kiss you hard in the pouring rain  
You like your girls insane, so 
Choose your last words  
This is the last time  
'Cause you and I 
We were born to die."

 To cholernie uniwersalne jest! 
Szczególnie ostatni wers. Wiem, dopatruje się jakiś nadzwyczajnych, ambitnych podtekstów w piosence, ale dawno nie słuchałem czegoś co  sprawia że wpadam w podobny stan.