sobota, 24 marca 2012

spring is here

Sielanko trwaj!

  Wiosna zbliża się wielkimi krokami nieprawdopodobnie rozleniwiając. Cudowne słońce, miły wiatr, zieleniące się trawniki... Jednak te 21 lat nie jest takie strasznie w akompaniamencie śpiewu sikorek. O dziwo nie czuje się źle z powodu kolejnych urodzin. Co więcej Magdzie udało się mnie zaskoczyć! I to jak! W życiu bym jej nie posądził o to, że aż tak mnie słucha. Kilka miesięcy temu tylko na bąknąłem o białym winylu, a ona to zapamiętała! Cudowny, niespodziewany i co więcej genialny prezent. Może i równie niepraktyczny co bikini na Alasce, ale cieszę się z niego! Prawdę mówiąc to do samego końca nie wiedziałem co jest w pudełku opakowanym w papier prezentowy. Gdy zobaczyłem Florence na zdjęciu Karla rozbeczałem się, jak małe dziecko! Jeszcze chyba nigdy nie płakałem ze szczęścia. Limitowane wydanie na winylu Shake it out! Lepiej być już nie mogło. McQ też się popisał! Lana Del Rey w gazecie ( opakowanie nadal zachowałem i poczytuje w toalecie ). Po raz kolejny dziękuję! Tym oto sposobem każdy potencjalny prezent dla mnie może być w postaci kolejnego krążka. Moja kolekcja powoli się rozrasta o wykonawców bliższych mojemu sercu, a co za tym idzie wreszcie wspieram ich by tworzyli więcej!

  Nie było przyjęcia, nie było zdmuchiwania świeczek. To był zwykły poniedziałek. Chyba dlatego tak nie przeżywam. Jeszcze to do mnie nie dotarło, chociaż z drugiej strony, to tylko rok więcej. Sporo jeszcze przede mną. Myślę, że nieobchodzenie urodzin może stać się nową tradycją i to bardzo skuteczną by zapomnieć ile ma się lat. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie sprawił sobie prezentu sam od siebie, ale o tym może jak do mnie dotrze ( a jeszcze trochę czas mu zostało ).


  Obecnie przebywam przy czerwonym obrusie i filiżanką czekolady w Prowincji. Siedzę przy otwartym oknie i oglądam rosnącą bazylię, rzeżuchę i trawo-zboże które dzielnie pną do góry w szklanych misach na parapecie. Jest pusto, jest cicho, jest cudownie. Taki Kraków właśnie kocham i chcę go tylko tak pamiętać...

  Niestety jednak gdy tylko temperatura wzrosła, pojawili się turyści. Chmary turystów, tabuny, tłumy! Są wszędzie  w każdej pustej zimą alejce. Taka już niestety specyfika miasta. To jest dość zabawne, ale zastanawiam się czy kiedy tutaj zamieszkamy będę w stanie ignorować tych wszystkich ludzi. Jasne, wielkie słuchawki pomagają zagłuszyć hałas, a ciemne okulary ochronić przed feriom barwnych Włochów czy totalnym bezguścia Niemców, ale czy to wystarczy? Zawsze wiedziałem o tym, że ogromne przestrzenie, wysokości i tłumy mnie przytłaczają. No chyba że mówimy o Wieży Eiffla. Tam nie bałem się żadnej wysokości ani olbrzymiego Paryża. Wróćmy jednak na ziemię. Pora na intensywną zbiórkę pieniędzy! Bat For Lashes w lipcu się zbliża, a i kilka nowych rzeczy pasowałoby stworzyć. Może podam tutaj swój numer konta w Wy będzie mi wysyłać honoraria? To byłoby cudowne, prawda?

niedziela, 11 marca 2012

change !

   Oglądając ludzi, czytając gazety, słuchając muzyki i nie zastanawiasz się czy są szczęśliwi, skupiasz się na tym, że ty nie jesteś. Widząc uśmiechniętych i pięknych ludzi zadajesz sobie pytanie dlaczego ty nie jesteś na ich miejscu. Nie chodzi tutaj o ludzi pięknych od photoshop'a - chodzi o ludzi żyjących tak jak to sobie zaplanowali. Cóż nam z tego oglądania, obcych nam postaci? Żyjących w innych krajach czy tylko innym niż my mieście. Co nam to daje? Złudzenia? Możemy tak przez całe życie umartwiać się nad sobą, nad tym jakie to nasze życie jest beznadziejnie nudne, ale czy tak naprawdę próbujemy cokolwiek zmienić? Wygoda zgubą! Łatwiej (może i czasami przyjemniej) jest po prostu siedzieć i istnieć. Czekać aż los wrzuci nam do rąk walizkę z milionem dolarów. Czekać na księcia z bajki na białym rumaku czy księżniczkę która nagle wskoczy w ramiona. Zastanawialiście się kiedyś ile w życiu spapraliście spraw tylko i wyłącznie z własnej winy? Nigdy nie zastanawiamy się nad tym co MY źle zrobiliśmy, zawsze widzimy tylko co KTOŚ źle zrobił i dlatego nam nie wyszło. A gówno prawda!

   Prędzej czy później ale mimo wszystko kiedyś do człowieka dociera. "Chwila! Przecież to dłużej tak wyglądać nie może. Czas się zająć swoim życiem, bo nikt za nas tego nie zrobi." Jeżeli wcześnie dojdziemy do powyższych wniosków jesteśmy już na dobrej drodze ku wiecznej nirwanie. Jeżeli ociągamy się z tym, a nasz mózg nadal uważa, że wszystko ok, może trzeba zastosować terapię szokową? Nieważne. Pora na zmiany. Koniec z tłumaczeniem, że nie ma pieniędzy, że wszyscy chcą dobrze, ale nie wychodzi. Nadszedł czas na działanie - w każdej dziedzinie życia. Nie ma że boli! Trzeba walczyć ze sobą o lepszą przyszłość.

   Skąd ta nagła zmiana? Umówmy się, że kilka dni temu po poważnej nocnej rozmowie sam ze sobą stwierdziłem, że jeżeli obecna sytuacja będzie się ciągnąć dalej to albo wyskoczę przez okno, albo skończę w izolatce z miękkimi ścianami. Jeżeli mam coś zmienić to muszę zmienić wszystko i nie, wcale nie zaczynam od jutra. Zacząłem już dziś i wiecie co? Świetnie mi idzie. Lepszego momentu nie można wybrać. Za 8 dni skończę dwadzieścia jeden lat. To niewiele jeżeli weźmiemy pod uwagę średnią długość życia człowieka, ale jeżeli coś mamy zmienić to właśnie trzecia dekada życia jest najlepsza. Wszystko czego mieliśmy się nauczyć już potrafimy, więc teraz jedynie pozostaje nam to udoskonalać i poprawiać. Jednym słowem zmienić.

  Wierzę w tą idee i choćbym miał sobie pluć w brodę, to spróbuję. Nic innego mi nie pozostało. Będę uczyć się na własnych błędach, bo je pamiętam najlepiej. Więc teraz, właśnie w tej chwili zasiadam na swojego tęczowego jednorożca  (nie pytajcie co brałem, to tylko herbata z sokiem malinowym) i gnam ku nowemu!