piątek, 24 grudnia 2010

   Szukać spokoju w święta to coś prawie tak samo bezsensownego jak opalanie się w skafandrze nurka, jednak ja chciałem to zrobić. Mieć święty spokój i chwile wytchnienia... Jakież to było naiwne! Od samego rana zrób to, tamto, nie oddychaj, zacznij latać bo podłoga jest umyta. Najgorsze jednak jest to, że największy koszmar świąt dopiero się zbliża! WIGILIA (w tle powinny zabrzmieć straszne organy i błyskawice) a później dwa dni chodzenia na obiadki (choć obiadek w przypadku takiej ilość pokarmów jakie pojawią się na stole to złe określenie) do babci i dziadka. Nie wiem jeszcze jak się z tego wywinę, ale mam zamiar być wybitnie twórczy i kreatywny by przeleżeć cały dzień w łóżku (albo swoim, albo Magdy).
    Cóż poza tym? Fakt że udało mi się kupić prezent Magdzie napawa dumą, jednak trochę trudno go tak nazwać bo prawie sama go wybrała. Jasne ja stałem jak prawdziwy macho z portfelem wypchanym banknotami a ona od witryny do witryny w poszukiwaniu tego jedynego wisiora. Udało się, to się liczy. Wiecie co? Tym razem już nawet wiem co dostanie na urodziny (co mocno mnie podbudowało, bo to dopiero za 4 miesiące), grunt to mieć plan!
   Już wkrótce ciąg dalszy narzekania na święta. Powiedzieć mogę tylko jedno, w przyszłym roku święta chcę spędzić na swoim i kropka!

2 komentarze:

N.O pisze...

A mnie się udało, spokój totalny i nawet się nie obżarłam jak zawsze.

Unknown pisze...

ja też się nie najadłem ale i tak wszystko mnie irytowało

Prześlij komentarz